Obecnie w sklepach możemy znaleźć dziesiątki, a nawet setki produktów spożywczych, do których zamiast cukru i jemu podobnych dodawane są różnego rodzaju bezkaloryczne substancje słodzące. Co więcej, nie dotyczy to jedynie żywności „fit”, ale również tej bardziej tradycyjnej, która dedykowana jest mniej świadomym konsumentom.
Ma to być recepta na otyłość, czyli jedną z najpoważniejszych chorób cywilizacyjnych obecnych czasów. Czy jednak rzeczywiście brak kalorii sprawia, że zupełnie bezkarnie możemy stosować wszystkie zamienniki cukru?
Sylwetka, a później zdrowie
Oczywiście zagadnienie substancji słodzących, tych naturalnych jak i tych sztucznych, jest niezwykle szerokie i można rozpatrywać je wielopłaszczyznowo. Aspekt zdrowia zawsze powinien być kwestią najważniejszą i często ów temat jest poruszany z punktu widzenia słodzików, wskazując ich plusy i minusy. Wciąż jednak dla bardzo wielu osób, zwłaszcza tych, których priorytetem jest kształtowanie sylwetki, na pierwszym planie pozostaje ciało i metody jego udoskonalania.
Szukamy metod na obniżenie poziomu kortyzolu, podwyższenie poziomu leptyny, przyspieszenie metabolizmu, zaangażowanie większej liczby włókien mięśniowych. Można tak wymieniać bez końca. Część z tych zabiegów, które praktykują trenujący, wpływa również pozytywnie na zdrowie, ale bardzo często można odnieść wrażenie, że to wartość dodana, dopełnienie tego, co widać w lustrze. Przy takim podejściu słodzik w diecie staje się czymś zupełnie zwyczajnym, zwykle nie zawiera kalorii, więc nie powinien stanowić zagrożenia dla sylwetki. Warto jednak nieco podywagować na ten temat i to słowo jest tu bardzo na miejscu, gdyż nie do końca znamy jeszcze wszystkie mechanizmy działania bezkalorycznych zamienników cukru.
Słodzik vs Insulina
To pora, by przejść do meritum. Insulina jest jednym z kluczowych hormonów, który może skutecznie pomóc lub przeszkodzić nam w kształtowaniu sylwetki (kwestie zdrowotne, mimo, że są z nią również bardzo silnie powiązane, odsuwam w tym momencie na bok). Większość doniesień naukowych podaje, że popularne, praktycznie bezkaloryczne, substancje słodzące nie powodują wyrzutów insuliny. Ale szersze spojrzenie na temat i nieco bardziej dogłębna analiza może rzucić nieco nowego światła na te kwestie.
Punktem wyjścia może być jedno z najnowszych badań na temat sukralozy (znanej przez wiele osób pod nazwą splenda), która jest pochodną sacharozy, jednak z uwagi na to, że w zupełnie inny sposób jest metabolizowana, właściwie nie dostarcza kalorii.
Sukraloza często nazywana jest super aspartamem (mimo, że chemicznie bardzo się różnią), gdyż jest trwalsza w znacznie większym zakresie pH i temperatury, co sprawia, że jej zastosowanie może być znacznie szersze. Generalnie ten związek uważa się za bezpieczny, zwłaszcza w ilościach, jakie przeciętnie są spożywane (celowo użyłem słowa generalnie, gdyż w tej materii można dywagować, zwłaszcza w kontekście chloroglukozy i chlorofruktozy, do których jest metabolizowana), ale, jak wspominałem, temat bezpieczeństwa odsuwam w tej chwili na bok.
Wiele opracowań naukowych podaje również, że splenda nie stymuluje wydzielania insuliny (1). Wróćmy jednak do samego badania: zostało ono przeprowadzone na grupie otyłych ludzi (BMI > 42), którzy po pierwsze nie stosują sztucznych substancji słodzących, a po drugie – mają dobrą wrażliwość insulinową, co przy takim BMI nie jest częste. Na ochotnikach przeprowadzono test tolerancji glukozy (75 g glukozy), jednak w Grupie 1 na 10 minut przed testem podano sukralozę (48 mg), a w Grupie 2 placebo.
Wyniki
Okazało się, że podanie sukralozy miało dość istotny wpływ na to, jak organizm reagował na test obciążenia glukozą. Różnice dotyczyły m.in. szczytowego poziomu insuliny i glukozy, które były wyższe w grupie z skuralozą. Co więcej, pole pod krzywą dla insuliny było średnio o 20 +/- 8 % większe w grupie ze słodzikiem.
Zastanawiający jest jednak fakt, że nie zanotowano różnic w aktywności GLP-1 (glukagonopodobny peptyd-1) oraz GIP (Glukozozależny Peptyd Insulinotropowy), gdyż w kontekście zmian, które pojawiły się w badaniu, wydaje się, że aktywność GLP-1 i GIP również powinna być różna. Wspominałem wcześniej, że to dywagacja, ponieważ naukowcy nie do końca potrafią wytłumaczyć ów mechanizm. Innymi słowy – trudno na tym etapie o jednoznaczną odpowiedź.
Możemy jedynie domyślać się (na podstawie tego oraz innych dostępnych badań), gdzie leży przyczyna.
Teorie naukowców
Jedna z teorii zakłada, że sukraloza (a właściwie aktywacja receptorów odpowiedzialnych za odczuwanie słodkiego smaku), może aktywować szlaki zależne od cAMP, które mogą prowadzić do depolaryzacji komórek znajdujących się w trzustce i – w konsekwencji – nasilać wydzielanie insuliny. Jednak takiego efektu nie notowano we wcześniejszych badaniach, gdzie grupą badawczą byli szczupli ochotnicy. Nie oznacza to, że ten mechanizm nie działa, oznacza jedynie, że czasem może nie być wystarczający do tego, by zastymulować trzustkę do wydzielania insuliny.
I tu pojawia się druga teoria, która może być prawdopodobnym wyjaśnieniem (bądź co bądź negatywnego zjawiska). W innym opracowaniu, w którym badano Acesulfam-K wykazano, że może on nasilać ekspresję i zwiększać liczbę receptorów GLUT-2, które m.in. uczestniczą w uwalnianiu glukozy z jelita do krwi, a jak się okazuje – w przypadku regularnego stosowania słodzików – zmiany w obrębie receptorów GLUT-2 mogą być bardziej daleko idące (choć te ostatnie badania przeprowadzono na szczurach).
Co więcej, takie zjawisko może dotyczyć nie tylko sztucznych substancji słodzących ale również tych naturalnych, jak chociażby stewia. Oznacza to, że być może stosowanie substancji słodzących (które są bezkaloryczne) może przyczyniać się do nieco większego wydzielania insuliny pod wpływem innych makroskładników pokarmowych, jak chociażby węglowodany. Czy rzeczywiście taka sytuacja ma miejsce? Na to pytanie nie da się odpowiedzieć, gdyż nie ma stosownych badań w tej materii, a wszystko, o czym wyżej mówiłem, jest tylko jedną z teorii, która próbuje wyjaśnić zaobserwowane zjawiska.
Należy pamiętać, że to luźna dywagacja, nie zawsze jest tak, że to, co bezkaloryczne, jest całkowicie bezpieczne dla naszej sylwetki (o zdrowiu nie wspominając). Wprawdzie w tej układance brakuje wielu elementów i z całą pewnością nie można powiedzieć: Zrezygnuj ze stewii/aspartamu czy innej substancji słodzącej, bo będzie to miało niekorzystny wpływ np. na twoją glikemię lub – idąc dalej – sylwetkę. Chciałem jedynie pokazać, że czasem jest drugie dno. Jak głębokie? Nie wiadomo.
Czy należy zatem zrezygnować ze słodzików? Słowo należy jest tu mocno na wyrost, uważam, że jeśli coś do tej pory dobrze sprawdzało się w waszej diecie, nie ma sensu zmieniać tego na siłę, przynajmniej nie do chwili, kiedy nie pojawią się jednoznaczne dowody, potwierdzające, bądź co bądź, domysły, które obecnie często funkcjonują jedynie na płaszczyźnie teoretycznej.
Jacek Bilczyński
1) Eur J Clin Nutr. 2011 Apr;65(4):508-13. doi: 10.1038/ejcn.2010.291. Epub 2011 Jan 19.
Effects of oral ingestion of sucralose on gut hormone response and appetite in healthy normal-weight subjects.