Ta statystyka ma działać na wyobraźnię. Tłuszcze trans stosowane w przekąskach i smażonych posiłkach są odpowiedzialne za pół miliona zgonów rocznie, dlatego muszą zostać wyeliminowane z rynku spożywczego. Tak srogą diagnozę postawiła wczoraj Światowa Organizacja Zdrowia.
W większości krajów zachodnich władze podjęły już środki prawne, by minimalizować udział izomerów trans kwasów tłuszczowych (potocznie TFA, tłuszcze trans) w produkcji spożywczej. W Danii, dla przykładu, jest całkowity zakaz. Podobny wprowadził Nowy York, a w wielu innych miejscach presja na przemysł spożywczy, by wymusić używanie zamienników, stale rośnie. W Argentynie, Brazylii, Izraelu, Kanadzie czy Korei Południowej producenci mają obowiązek wskazać, ile TFA znajduje się w żywności.
W Wielkiej Brytanii w produkcji spożywczej udało się wyprzeć dodawane przemysłowo tłuszcze trans, nawet jeśli niektóre importowane produkty wciąż je zawierają. Dzięki działaniom w tym kierunku średnie spożycie tych substancji spadło znacznie poniżej zalecanej górnej granicy (2% dziennej wartości energetycznej), do poziomu 0,5 – 0,7%. To dane z najnowszego ogólnokrajowego badania nt. żywienia.
Polska nie wygląda na tle tych krajów najlepiej, tj. wciąż brakuje regulacji dotyczących TFA, a producenci żywności nie muszą informować konsumentów o zawartości izomerów trans. Szczęśliwie tendencja i tak jest korzystna, tzn. spożywamy ich coraz mniej. Pomagają akcje informacyjne, jak uruchomiona niedawno baza informacji o izomerach trans, która pozwala oszacować, ile tych substancji znajdziemy w posiłkach.
Światowa Organizacja Zdrowia wzywa wszystkie rządy do zdecydowanego działania poprzez zmiany w prawie. Dyrektor generalny Tedros Adhanom Ghebreyesus stwierdził, że eliminacja przemysłowych tłuszczów trans z diety ludzi byłaby „wielkim zwycięstwem w globalnej walce z chorobami układu sercowo-naczyniowego”.
Oczywiście trzeba pamiętać, że walka odbywa się głównie z izomerami trans kwasów tłuszczowych dodawanych przemysłowo. Jednak tłuszcze trans spożywamy również w postaci naturalnej, w produktach zwierzęcych jak masło, mleko, sery. Również one wiążą się z ryzykiem dla zdrowia.
– Uznajemy, że tłuszcze trans obecne w nabiale mają taki sam efekt, jak przemysłowe. Nie widzimy istotnej różnicy. Jednak ilość w produktach zwierzęcych jest znacznie niższa – uspokaja Dr Francesco Branca, dyrektor departamentu ds. żywienia dla zdrowia i rozwoju w WHO. W jego ocenie spożywanie masła czy mleka nie niesie ze sobą istotnego ryzyka, właśnie z uwagi na proporcje.