EMS to coraz popularniejsza metoda ćwiczeń, która wykorzystuje technologię impulsów elektrycznych na potrzeby sportu i fitnessu. Obiecuje budowanie kondycji, siły i utratę tkanki tłuszczowej w dużo krótszym czasie niż tradycyjne ćwiczenia. Tylko czy jest bezpieczna?
Trening EMS (Electrical Muscle Stimulation) to trening z wykorzystaniem elektrostymulacji mięśniowej. Sesja treningu EMS wygląda trochę jak przygotowania do lotu w kosmos. Ćwiczenia wykonywane są w kombinezonie, na który zakłada się specjalną kamizelkę, pas biodrowy oraz opaski na ramiona i uda, na których umieszczone są elektrody. Pierwszy trening EMS poprzedzamy analizą składu ciała, a rodzaj i intensywność ćwiczeń wykonywanych podczas treningu dobierane są indywidualnie w zależności od kondycji i celów treningowych osoby ćwiczącej.
Stymulowane są między innymi mięśnie klatki piersiowej, brzucha, grzbietu, odcinka lędźwiowego pleców pośladków, ud, bicepsów. Podczas zwykłego treningu mózg wysyła impulsy, które trafiając do neuronów powodując skurcz mięśni. Podczas treningu EMS praca mózgu wspomagana jest impulsami elektrycznymi wysyłanymi ze specjalnego urządzenia. Pobudza to mięśnie położone głęboko, co jest prawie niemożliwe podczas treningu tradycyjnego.
Czy to skuteczne?
EMS to metoda treningowa skierowana do wszystkich. Niektórzy uważają ją za „trening dla leniwych”, ponieważ można zacząć od 20 minut tygodniowo, a dwa miesiące później oglądać pierwsze efekty. Jednocześnie nie tylko osoby ze styczniowym postanowieniem noworocznym mogą sięgnąć po elektryczną stymulację mięśni, EMS jest stosowane również w sporcie zawodowym jako wsparcie dla innych metod, jednym z fanów tej technologii jest Usain Bolt.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że metoda metodzie nie równa, sprzęt sprzętowi również. EMS wywodzi się z terapeutycznych urządzeń do elektrycznej stymulacji mięśni, których działanie jest udowodnione i praktykowane od lat. Tyle że nie ma regulacji, które sprawdzałyby bezpieczeństwo czy skuteczność każdego wprowadzanego na rynek urządzenia do EMS. To wciąż „dziki” rynek, w którym – w uproszczeniu – producentowi czy dystrybutorowi sprzętu musimy wierzyć na słowo i sprawdzać efekty na sobie.
Jedną z największych obiecywanych zalet treningu EMS jest zwiększenie efektywności ćwiczeń i skrócenie czasu treningu. Trening EMS pozwala modelować kształt ciała, ujędrnia mięśnie, powoduje szybszy przyrost masy mięśniowej przy jednoczesnej redukcji tłuszczu i cellulitu. Jedna sesja treningowa trwa ok. 20 minut. Optymalna częstotliwość treningów wynosi 1-2 razy w tygodniu. Pierwsze rezultaty widoczne są już po 4-6 sesjach treningowych.
Według jednego z niewielu badań naukowych na ten temat, przeprowadzonego na Uniwersytecie Granady w 2016, trening EMS może być o 30% skuteczniejszy od konwencjonalnego aerobowego w spalaniu kalorii.
Brzmi dobrze, prawda? Tyle że skondensowanie sesji czy nawet tygodnia ćwiczeń do 20 minut powinno wzbudzić pytania. Czy zakwasy też są skumulowane? Według dziennikarza „The Guardian” Stuarta Heritage’a pierwsza sesja z EMS to było najgorsze 20 minut jego życia (choć i tak zapewnił, że idzie na drugą sesję!), a następnego dnia nie był w stanie się ruszać, choć zdołał napisać recenzję.
Dlaczego? Wykonanie nawet prostych ćwiczeń staje się bardzo trudne, czasami bolesne, gdy organizm jest dodatkowo „atakowany” bodźcami elektrycznymi. Naukowo wygląda to tak: po zwykłym treningu aerobowym stężenie molowe kwasu mlekowego wynosi 2 mmol l-1. Tymczasem po treningu EMS to aż 15,6 mmol l-1.
I najważniejsze, o czym nie lubią wspominać promotorzy tego rodzaju treningu: nie można uznawać EMS za zastępstwo dla tradycyjnego wysiłku. – 20 minut treningu EMS oferuje niezwykłe zalety – z punktu widzenia neurologicznego, metabolicznego i funkcjonalnego – zalety dla osób biernych fizycznie czy sportowców w trakcie treningu i rehabilitacji. […] Nigdy nie powinno to być postrzegane jako substytut aktywności sportowej, jednak może być doskonałym jej dopełnieniem. […] Każdorazowo trening EMS powinien być wykonywany w asyście profesjonalisty – recenzuje profesor fizjologii Ángel Gutiérrez Sáinz z Uniwersytetu Granady.
Czy to bezpieczne?
Choć jesteśmy już kilka lat po pierwszym boomie na EMS i nikogo nie dziwią stroje „cyborgów” podczas targów fitness, wciąż trudno jasno odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno EMS nie obciąża stawów i ma bardzo niskie ryzyko tradycyjnych kontuzji, co dla wielu osób będzie istotne. Jednak warto wziąć pod uwagę potencjalne skutki uboczne: podrażnienia skórne, ból w okolicach aplikowania elektrod czy bóle głowy.
Co więcej, alarmujące obserwacje w szwajcarskiej klinice Schulthess sugerują, że u niektórych osób zaobserwowano rabdomiolizę, czyli rozpad mięśni prążkowanych, który może nawet prowadzić do nieodwracalnego uszkodzenia nerek poprzez uwolnienie mioglobiny do krwiobiegu. Rabdomioliza tradycyjnie jest wiązana z ekstremalnym wysiłkiem fizycznym, więc taka obserwacja jako efekt EMS nie jest zaskakująca ani powodować paniki. Konieczne są jednak badania, by ustalić ryzyko jej wystąpienia.
W Polsce nie ma regulacji dla systemów treningowych EMS, choć w niektórych krajach – poczynając od Izraela na początku 2016 – każdy producent/importer elektrostymulacji musi zarejestrować sprzęt i szkolić osoby nim dysponujące. Nie oznacza to, że EMS jest uznawane za niebezpieczne, jednak w obliczu ograniczonej wiedzy medycznej dotyczącej efektów zalecana jest ostrożność.
Z elektrostymulacji zdecydowanie nie powinny korzystać m.in. osoby z rozrusznikiem serca, padaczką, nadciśnieniem, metalowymi implantami, cukrzycą czy miażdżycą. A także kobiety w ciąży. W razie jakichkolwiek wątpliwości związanych ze wskazaniami lub przeciwwskazaniami do elektrostymulacji, należy skonsultować się wcześniej ze swoim lekarzem lub fizjoterapeutą.
Źródło: Innovation PR / The Guardian / British Medical Journal / ministerstwo zdrowia Izraela / Andalusian Journal of Sports Medicine