Los Angeles, miejsce, w którym amerykański sen spełnia się, jak nigdzie indziej na świecie. Kolebka show-biznesu – to tu powstają największe produkcje filmowe, a na ulicach, obok tysięcy ludzi szukających swojej szansy na lepsze jutro, można spotkać najbardziej znane gwiazdy kina. Miasto Aniołów to również miejsce, gdzie zrodził się kult ciała.
Venice
To jedna z dzielnic Los Angeles ze sławną plażą – Venice Beach, to m.in. tu powstawały takie seriale jak Baywatch czy Californication. Jeśli zależy nam na aktywnym wypoczynku, trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce. Piękne, czyste, piaszczyste plaże. Deptak z wydzielonymi częściami dla pieszych i osób poruszających się na rowerach, rolkach czy deskorolkach, dziesiątki boisk do gry w siatkówkę, a nawet hokeja na trawie i setki osób zarażonych pasją do aktywności. Niezależnie od pory dnia spotkamy tu ludzi w każdym wieku, którzy, z uśmiechem na twarzy, aktywnie spędzają czas. Do tego wspaniałe fale, które są rajem dla surferów. A jeśli nie posiadamy deski, można ją wypożyczyć za niewielką opłatą w licznych punktach zlokalizowanych przy deptaku. Nad wszystkim czuwają ratownicy w charakterystycznych, znanych z filmów budkach. Nad oceanem, kilkadziesiąt metrów nad wodą, krążą śmigłowce ratownicze, które wypatrują osób, dla których fale okazały się zbyt dużym wyzwaniem – widok jak z hollywoodzkich produkcji. Do tego wysokie palmy, soczyście zielona trawa, która każdego dnia jest zraszana przez specjalne urządzenia i wszechobecny porządek. Nie znajdziemy tu papierków, butelek i śmieci. A kiedy zechcemy zmyć z ciała słoną wodę, możemy skorzystać ze specjalnych punktów rozstawionych co kilkaset metrów, w których, poza prysznicami i prawie „sterylnymi” toaletami, znajdują się urządzenia z pitną wodą – wszystko to bez jakiejkolwiek opłaty.
Gold’s Gym
Siłownia, której nikomu zainteresowanemu zdrowym stylem życia nie trzeba przedstawiać. To tu trenowały największe gwiazdy złotej ery kulturystyki – Arnold Schwarzenegger czy Franco Columbu. Klub istnieje od 1965 roku, wprawdzie obecnie znajduje się w nieco innym miejscu niż dawnej, ale wciąż czuć w niej niepowtarzalny klimat i wciąż można spotkać tu prawdziwych zawodowców – elitę światowej kulturystyki i fitnessu, a na ścianach widnieją sylwetki zdobywców Mr. Olympia. Już przed wejściem wita nas napis „The Mecca of bodybuilding”. Czy siłownia jest taka, jak dawniej? Nie. Obecnie to klub sieciowy, który istnieje w ponad 20 krajach świata, obok surowych, wolnych ciężarów, a nawet sekcji dla strongmenów z wielkimi kołami od ciężarówek czy kamiennymi odważnikami spotkamy nowoczesne maszyny, o których jeszcze kilka lat temu nikt nie słyszał. Dobrym przykładem są bieżnie, na których można wytyczyć trasę np. po paryskich uliczkach, a następnie w trakcie biegu, na wielkim ekranie oglądać zmieniającą się trasę, oczywiście w 3D, z perspektywy pierwszej osoby. Dane pobierane są z google map, a kiedy zmienia się nachylenie terenu, bieżnia sama reaguje zmieniając kąt, pod jakim prowadzona jest taśma.
Wiele osób zarzuca Gold’s Gym, że straciła swój charakter. Faktycznie może jest on inny niż przed laty, ale wciąż czuć tu legendę, a po przekroczeniu progu klubu w Venice serce zaczyna bić w nieco innym tempie. Trening w otwartej sekcji, pod kalifornijskim słońcem, obok ludzi, którzy zjedli zęby na sportach siłowych, jest uczuciem, które trudno porównać z czymkolwiek innym, co więcej – są oni serdeczni, chętnie służą pomocą i radą . W siłowni znajduje się również sklep z ubraniami i akcesoriami treningowymi z charakterystycznym logo Gold’s Gym, które jest rozpoznawalne na całym świecie.
Muscle Beach
To kolejna obowiązkowa pozycja dla wszystkich, dla których dbanie o ciało jest pasją. Wprawdzie to miejsce przed laty również znajdowało się w oddalonej o kilka mil Santa Monica, ale po przeniesieniu do Venice zachowało swój pierwotny wygląd w prawie niezmienionej postaci. Po pierwsze, ogrodzona klatka ze sprzętem do treningu siłowego, ta sama, która przed laty była świadkiem treningów wielkich gwiazd, jak Arnold Schwarzenegger. Tu każdy może powalczyć o lepszą sylwetkę, pod warunkiem, że ma odwagę – tu ćwiczy się bez koszulki, a wygląd współćwiczących potrafi zawstydzić wielu doświadczonych adeptów sportów siłowych. Co więcej, tłum gapiów robiących zdjęcia również nie dodaje pewności siebie. Warto jednak zebrać się na odwagę, bo nie ma wielu takich miejsc na świecie, a ludzie są niezwykle przyjaźnie nastawieni, uśmiech i miłe słowo jest tu znacznie częstszym zjawiskiem niż szydercze spojrzenia. Nie należy próbować filmować czy fotografować trenujących bez ich zgody, nie jest to mile widziane. Jeśli jednak zapytamy, raczej nie spotkamy się z odmową.
Muscle Beach to jednak nie tylko sprzęt do ćwiczeń siłowych, to również drążki i kółka gimnastyczne, skate parki, boiska do squasha, siatkówki i koszykówki. I tu kolejne zaskoczenie: by dołączyć do gry, wystarczy zapytać…
Jak się masz?
Kalifornia to jednak nie tylko kult ciała i, paradoksalnie, to nie on zachwyca najbardziej. To miejsce, gdzie człowiek zwyczajnie dobrze się czuje, niezależnie od pochodzenia czy statusu społecznego. Uśmiech na twarzach, uprzejmość, życzliwość, szacunek do drugiego człowieka i niezobowiązujące pytanie „jak się dziś masz?”, które usłyszymy nie tylko w każdym sklepie, ale i z ust nieznajomych przechodniów. Podejście, które nam zwykle kojarzy się z interesownością i ukrytymi intencjami, w USA wpisane jest w codzienną kulturę. Nawiązywanie nowych kontaktów jest tu niezwykle proste, wystarczy się uśmiechnąć, porozmawiać kilka chwil, a następnie można śmiało iść w swoją stronę. Wyjątkowe jest również podejście do drugiego człowieka, radość z sukcesów innych, która nie wzbudza negatywnych emocji, a staje się motorem w drodze do osiągania własnych celów. Błękitne niebo, zielona trawa i żar unoszący się nad asfaltem dopełnia ten wyjątkowy obraz Kalifornii.
Jacek Bilczyński