Wiosna tuż za rogiem, więc to ostatni moment, by zadbać o swoje ciało. Jeżeli czujesz, że koniecznie musisz coś zrobić z sylwetką to dobrze jest zapoznać się z zabiegami, które proponują gabinety medycyny estetycznej
Modelowanie poprzez masaż
Modelowanie sylwetki możliwe jest między innymi dzięki masażom. Wszystko zaczyna się jednak od mezoterapii Alidya, która ma za zadanie zwalczać cellulit, poprawić mikrokrążenie, a także zwiększyć metabolizm komórek tłuszczowych. Na ten zabieg najlepiej zdecydować się wtedy, gdy cellulit dopiero zaczyna się pojawiać.
Masaż jest natomiast idealnym dopełnieniem tego procesu. Usprawnia efekty mezoterapii, a także potrafi aktywować komórki tłuszczowe, rozbić tkankę tłuszczową, przyspieszyć wymianę płynów ustrojowych czy wzmocnić strukturę włókien kolagenu i elastyny. Całość zabiegu jest nieinwazyjna i pozwala wniknąć do samej tkanki podskórnej. Tym samym jest w stanie zwiększyć uwalnianie tłuszczu nawet do 70%. Co więcej, przyczynia się również do produkcji kolagenu, gdyż podnosi ją właściwie dwukrotnie.
Połącznie tych dwóch zabiegów pozwala odnieść się do problemu kompleksowo i dać szybsze efekty. Istotne jest także to, że do całego procesu nie trzeba się w żaden specjalny sposób przygotowywać ani poddawać się rekonwalescencji po jego zakończeniu.
Dokładną liczbę zabiegów indywidualnie dobiera lekarz. W czasie trwania kuracji zalecane jest przestrzeganie zasad zdrowego odżywiania, lekka gimnastyka oraz wypijanie minimum 1,5 l wody dziennie.
Co wynika z zamrażania?
Wśród nowości przełomową metodą modelowania sylwetki jest krioliza CoolTech. W tym zabiegu chodzi przede wszystkim o schłodzenie tkanki tłuszczowej na tyle, by selektywnie ją uszkodzić. Schładza się wtedy skórę do minus 6 lub nawet minus 8 stopni Celsjusza. Podczas kuracji aplikator zasysa skórę tymczasowo redukując przepływ krwi. Zwiększa to precyzję chłodzenia na wybranym obszarze i chroni przed powstawaniem obrzęków i siniaków. W efekcie martwe komórki tłuszczowe są naturalnie wydalane z organizmu, bez uszkodzenia innych tkanek i naskórka.
Co odczuwa pacjent? Najpierw na pewno poczuje lekkie zasysanie skóry do głowicy, potem spadek temperatury i chłód. Po 10 minutach nie czuje już właściwie nic. Zabieg trwa zazwyczaj niewiele ponad godzinę i można zastosować go na przykład na brzuch, boczki, bryczesy, ramiona, a także wewnętrzną stronę ud. Każdy pacjent ma jednak inną grubość tkanki tłuszczowej, więc cały zabieg jest programowany adekwatnie do zapotrzebowania wspomnianego pacjenta. Zabiegi powinny się odbywać przynajmniej w dwutygodniowych odstępach. Po dwóch tygodniach można także wypatrywać pierwszych efektów.
Na odmianę: dużo ciepła!
Jeżeli ktoś obawia się chłodu to powinien poddać się nieco innej metodzie. Mowa tu o zabiegu Venus Legacy. Pokochała go Salma Hayek, pokochały go także Polki, które od niedawna mają okazję, by go stosować. Cały zabieg polega na przyspieszeniu naturalnego zmniejszania się objętości tkanki tłuszczowej. Dodatkowo poprawia on też krążenie w obrębie miejsca przeprowadzania zabiegu oraz zwiększa napięcie skóry. Nie ma się co obawiać bólu czy niebezpieczeństw. Temperatura dostosowywana jest do indywidualnych wymagań pacjenta. Można ją dowolnie zmieniać podczas zabiegu, który trwa nieco ponad pół godziny. Ile razy należy go wykonać? Najczęściej jest to 10 zabiegów w przypadku nóg czy brzucha. Dla szyi wystarczy wykonać 8 powtórzeń, a na twarzy efekty mogą być satysfakcjonujące nawet po 6 wizytach.
Źródło: PR EXPERT
fot. Materiały prasowe