Gdy ich mózgi otrzymywały niewielkie ładunki elektryczne, wydolność uczestników eksperymentu rosła. Teraz należy zadać pytanie, czy ciekawy eksperyment z University of Kent uda się wprowadzić do treningu na co dzień…
To naprawdę prosty test, który przeprowadzono na stosunkowo niewielkiej grupie uczestników. A jednak jego wyniki wpływają na wyobraźnię i mogą ożywić debatę na temat legalnych sposobów poprawiania osiągów wśród sportowców. O co chodzi? Już tłumaczymy!
Grupa badawcza pod przewodnictwem dr. Lexa Maugera na School of Sport and Exercise Sciences (SSES, katedra University of Kent) postanowiła sprawdzić, na ile osiągi sportowe zależą od stanu umysłu, a nie tylko samych mięśni.
W tym celu zebrali 12 uczestników, którzy mieli za zadanie pedałować na rowerach aż do wyczerpania sił. Wszyscy zostali podłączeni do elektrod i otrzymali informację, że ich mózgi będą stymulowane. Jednak dla części uczestników była to tylko forma placebo, a inni rzeczywiście otrzymywali niewielkie dawki prądu stałego metodą tDCS.
Otrzymane napięcie zwiększało sztucznie aktywność mózgu w obszarze odpowiedzialnym za skurcze mięśni, przez co spadało odczuwanie wysiłku. W efekcie uczestnicy stymulowani przezczaszkowo mogli jechać na rowerach dłużej od kolegów, którzy nie byli podłączeni do prądu stałego.
Wykorzystanie tDCS nie jest niczym nowym – ta metoda jest najczęściej stosowana przy leczeniu zaburzeń psychicznych, jednak dotąd nie udało się wykazać istotnych korzyści dla mózgów osób zdrowych. O ile jednak umiejętności kognitywne mózgu nie rosną przy użyciu tDCS, o tyle podpięcie do elektrod najwyraźniej może wspomagać wysiłek fizyczny.
Otwarte pozostaje pytanie o bezpieczeństwo tDCS. W lipcu tego roku pojawił się inny dokument naukowy, wskazujący na niedostateczne udokumentowanie potencjalnych negatywnych skutków tej metody w leczeniu. Tym bardziej więc trudno mówić w tej chwili o wprowadzeniu w najbliższej przyszłości stymulacji elektrycznej mózgu jako sposobu na poprawienie osiągów sportowych.
Źródło: Brain Stimulation