Jesień to ten czas, gdy częściej coś nas „łapie” i czujemy się niewyraźnie. Zamiast sięgać od razu po tabletki, często zaczynamy od gorącej herbaty z miodem i cytryną. Ale czy na pewno wiemy, jak ją przyrządzać?
Jedni piją herbatę codziennie, inni uznają ją za „napój chorych” i właśnie w obliczu infekcji czy grypy po niego sięgają. Koniecznie z cytryną, w końcu to bogactwo witaminy C. Słuszna droga!
Tyle że kwas askorbinowy zaczyna z cytryny uciekać, gdy tylko wrzucimy ją do świeżo zaparzonej herbaty. Temperatura rozkładu witaminy C to już 70 stopni, dlatego mocno gorący napój pozbawi nas dobroczynnego wpływu witaminy.
Ponieważ większość herbat powinno się zaparzać w wodzie gorącej, ale nie wrzącej (ok. 80 stopni), cytrynę można dodać nieco później, po 2-3 minutach w przypadku zwykłej szklanki. To samo tyczy się drugiego najczęstszego dodatku do herbaty: miodu. Również on traci właściwości przy wysokiej temperaturze, podobnie sok z malin.
Nie należy jednak wpadać w szczególną panikę i studzić herbaty lub czekać długo, w przypadku miodu czy soku również ok. 70 stopni będzie dobrą temperaturą wyjściową, zwłaszcza jeśli napój będzie wypity szybko, przed ostygnięciem. O ile witaminy i minerały mogą się rozkładać podgrzane za bardzo, o tyle ten rozkład nie jest procesem natychmiastowym.
A jeśli chcecie dodatkowo rozgrzać podniebienie, warto rozważyć dodanie do mieszanki świeżego imbiru. Jego dobroczynne właściwości z pewnością nie zaszkodzą, a pikantny smak podniesie odczuwalną temperaturę i rozgrzeje.