Rzadko zdarza się, byśmy oglądali tak historyczne wyczyny polskich sportowców, w dodatku prawie na żywo. Andrzej Bargiel jako pierwszy człowiek zjechał na nartach z K2. Tymczasem jego młodszy brat podczas wyprawy pomógł zlokalizować i uratować innego himalaistę!
To drugi najwyższy szczyt świata. Z wysokością 8611 metrów K2 to wyzwanie tylko dla najlepszych. Na wypadek, gdyby samo jego zdobycie nie było imponujące, 30-letni Andrzej Bargiel z Łętowni postanowił wejść na górę, a następnie zjechać z niej na nartach. Nigdy dotąd nikomu się to nie udało, o czym doskonale wie sam Bargiel, który zaliczył nieudaną próbę rok temu.
Gdy wyruszał w niedzielę rano z samego szczytu, dopiero schodziła mgła i jego oczom ukazał się widok odległej drogi w dół, z nachyleniem zbocza pomiędzy 45 a 90 stopni. Nie przestraszył się, na szczycie spędził tylko tyle czasu, ile wymagała schodząca mgła. Droga w dół była trudna, mówimy w końcu o ośnieżonej ścianie wymagającej precyzji i techniki.
Andrzejowi udało się jako pierwszemu, a zjazd można było oglądać z nagrania na kamerze zamontowanej na jego kasku. Fragmenty filmu krążyły po sieci już w niedzielę dzięki błyskawicznemu montażowi ekipy Bargiela.
Nie mamy za to nagrania zjazdu z drona, ponieważ ten ostatecznie nie był już w stanie monitorować przebiegu misji, zabrakło energii. Nie było w tym winy ekipy, na czele z bratem Andrzeja Bartkiem, ponieważ uczestnicy misji na K2 nie przewidzieli, że wcześniej wezmą udział w akcji ratunkowej właśnie dzięki posiadaniu przy sobie drona.
Kilka dni przed atakowaniem szczytu, kucharz dostrzegł przez teleskop sylwetkę człowieka na odległym o parę kilometrów podejściu do innego szczytu, Broad Peak. Na początku uznano, że nie żyje, ponieważ się nie ruszał. Jak się później okazało, tak samo myśleli członkowie jego ekipy, którzy zrezygnowani zeszli już w dół.
Gdy jednak 65-letni Rick Allen zaczął się ruszać, 24-letni Bartek Bargiel wykorzystał swoje umiejętności w pilotowaniu drona i podleciał do himalaisty. Dron zapamiętał położenie dzięki GPS i uczestnicy polskiej wyprawy poinformowali najbliższy obóz, z którego ruszyła akcja ratunkowa. Bartek dalej latał przy Szkocie, pilotując go w kierunku ratowników.
Ostatecznie z niewielkimi obrażeniami Allen dotarł bezpiecznie do obozu trzeciego, z którego zszedł na ziemię. Jak później przyznał, widok drona był dla niego wybawieniem, bo dał mu poczucie, że ktoś zna jego położenie.
Zdjęcia dzięki uprzejmości Red Bull Content Pool